SEN
„kiedy chcę żyć krzyczę…” Halina Poświatowska
Miałem sen,
wspinałem się na wysoką skałę.
Zmęczony i strapiony spojrzałem w dół,
a tam - całe nasze życie
wrośnięte w zielone zbocze.
Krzątałaś się u podnóża.
Na próżno wzywałem pomocy - nie słyszałaś.
Patrzyłaś w górę – nie spostrzegłaś.
Opuściłaś wzrok,
jakbym był za chmurami,
choć chmur między nami nie było.
Odwróciłaś się,
stałem zrozpaczony.
- Musisz mnie zobaczyć, usłyszeć!
Wtem, w połowie zbocza
pojawiła się moja matka.
Krzyknąłem:
– zawołaj ją, czekam!
Wtedy pokazała ci drogę.
Zaczęłaś wspinać się
wysoko,
wysoko…
Zrozumiałem
- do szczęścia konieczne są dwie kobiety,
jedna, która da ci życie
i druga, która da je
po raz drugi.
Leonardzie i Bożenie