POWITANIE MEKSYKU

 
 
 

Z powściągliwych krain myśliwych chleba powszedniego,
pośród zmagań wyrobników według kanonów wysiłku i łaski,
wespół z nieszczęśnikami takimi samymi jak ja,
z sobą walczącymi i przeciwko sobie o to samo od stuleci,
ruszyłem w zamierzchłość meksykańskich prerii
zarosłych poszumem wyobraźni minionych wieków
i teraźniejszości marzeń omszałych korzeniem myśli leniwej,
z trudem prześlizgującej się wzdłuż neuronów,
pośpiesznym krokiem, po skarb wielki - naszą przyszłość.
 
Przebywszy znojem obietnicy rozległą przestrzeń wód
rozszarpywanych milionem fal oceanów, złączonych w jedno
tysiącem mil niesfornych wolą Quetzalcoatla i Pani
w spódnicy z zielonego kamienia, stanąłem suchą nogą
- wzorem Eryka - pośród czerstwych twarzy i niekornych sumień
doświadczonych wiekami, zawsze głodnych ofiarnych ołtarzy
i od dawna, na śmierć i o życie grających, futbolistów.
Wtedy to Tolteków wnukowie, doglądając źdźbła spowite
ciemnym czasem, łakome, choć wciąż syte plecami peonów,
wilgocią czarnych źrenic i otwartymi dłońmi witają
wspominających przeszłość i uparcie wróżących życie.
- Nie przyszliśmy znikąd, nie idziemy donikąd.
 
Teraz czuję, że Słońce, które rodzi synów i córki, grzeje
mocniej niż nad moją chatą między Narwią i Bugiem.
Tylko chłopcy i dziewczęta w pełni to doceniają splotem dusz
i harmonią ciał skrywanych przed okiem Księżyca do wschodu.
Tylko pszenica brzemienną nadzieją sławi wyżyny, a stopy
brzoskwiniowych żniwiarzy solą jej pot wczesnym brzaskiem.
Tylko noc nagradza wysiłek dnia uśpionym cieniem,                     
dociekliwe ziarna kukurydzy głodem odsądzają niestrudzonych,
a zuchwałe powieki pieką sny na placki tortillas.
 
Ponad chromosomowe, i słowa dziedzictwo - poprzez myśl niesforną
bez powszednich autorytetów na skobel zamykających oczy,
przez niezgodę na rzeczywistość i pogardę dla własnej skończoności,
w myśli o aniołach (ludziach ptakach) i świętym drzewie Sejba,
w zbawieniu poprzez zdolność do szalonej miłości, jednej
przez sekundę życia i powroty władcy do ziemi władania,
w spokoju sumienia zakrzepłego dźwiękami nahuatl i ukojenia
u pocieszycielki spragnionych sprawiedliwości - wciąż radosnych
wolą Słońca i Madonny z Guadalupe - chcę was odnaleźć.
- Esperanza, esperanza!
Jak bardzo miedzianym ciągle wierna nadzieja?
W was szukam pocieszenia.
 
 

 

 



W KRAINIE KAMIENI

DOPÓKI MIŁOŚĆ

OKOLICA

ZWYCZAJNA WIECZNOŚC

SIEDEM STRON ŚWIATA

SŁOWA

TESTAMENT NASZ

O MNIE



Powered by dzs.pl & Hosting & Serwery