OKOLICA ZBAWIENNA
Okolica moja pogodna, zbawienna
- domy, płoty, zakręty, życiorysy.
Chwali ją rzeka roztrzaskanych
okrętów po piwie.
Dniem sosny unoszą gapiów do nieba.
Jadąc dalej, odzyskują imię
- w niczyim lesie porzucają śmiecie,
na oślepłym skrzyżowaniu, wierne psy.
Żony żegnają po trzydziestu latach
i nadziejach miłości. Tylko zmarłe matki,
w chwilach wieczornego zamroczenia,
głaszczą czupryny dawno dorosłych dzieci.
Spragnieni uparcie wyglądają deszczu
lub zaklinają ulewę. Pieniądze pachną
mlekiem, krowim moczem,
potem sprawiedliwych, pijaków i złodziei.
Łąka i drzewa ze szczęśliwej ryciny.
Lata i miesiące owocne, rozważne.
Czasem tylko zmarszczki liczą
zbyteczne czoła.